Lato w pełni... Słońce leniwie przesuwa się po niebie zapraszając do życia, radowania się i gromadzenia wspomnień, które zimową porą będą podtrzymywać na duchu i pozwolą przetrwać oczekiwanie na kolejne ciepłe dni. Dla mnie ten letni od zawsze był symbolem zamykania pewnych etapów, czekaniem na nowe, albo momentem kluczowym, po którym moje życie zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni. Lipce i sierpnie nie są dla mnie tylko synonimami wakacyjnej beztroski i słonecznego lenistwa, ale stanowią także symbol końca i początku, zmian i wyzwań. Odkąd sobie przypominam to zawsze w lecie działy się dla mnie rzeczy, które zmieniały wszystko - ślub, rozpoczęcie poważnej pracy, śmierć Bartka, informacja o nowotworze. W tym roku doszło kolejne: przyjęcie do rzeszowskiego liceum Dobrośki i widmo rozstania z nią majaczące całkiem wyraźnie na horyzoncie.... Ale tak to już w życiu jest... ciągłe końce i początki. To one nadają tempo dniom, to dzięki nim życie ma smak. C...
Zapiski różnej treści o tym, co mnie bezpośrednio dotyczy, zachwyca, porusza, niesie natchnienie, daje radość, ale także frustruje, denerwuje i uwiera.