Posty

Pozwolić listopadowi być listopadem

Obraz
Jako że listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy i wolałabym albo go przespać w wygodnym łóżku, albo wyjechać do jakiegoś skąpanego w słońcu i cieple zakątka świata, moja aktywność życiowa spada w tym czasie do minimum. Ograniczam się do wykonywania niezbędnych czynności, bez niepotrzebnych zrywów, gwałtownych ruchów, radykalnyh zmian i bez entuzjazmu. Po prostu wegetuję. Taki czas... Nie wiem czy wpływ ma na to fakt, że wychodząc z domu do pracy jest jeszcze ciemno, a wracając  już się zmierzcha, a listopadowe dni składają się tylko z pobudki i zasypiania? Czy może to ogólny marazm, wchodzenie w stan zimowania świata przyrody czy po prostu jakieś zmęczenie? Stwierdzam, że nie lubię listopada w tym roku i już. Po prostu.  Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. Naprawdę. Rozpalałam świece zapachowe, ale przyprawiały mnie o senność i ból głowy. A poza tym szybkość ich wypalania, nie szła w parze z szybkością uzupełniania zasobów, więc na dłuższą metę mało to ekonomiczny sposób i troc

Pamiętać , to co dobre...

Obraz
Kiedy trzy lata temu biegałam w pośpiechu załatwiając pogrzebowe formalności, skupiając się na tym wszystkim, co muszę załatwić i czemu sprostać, nie myślałam, że nadejdzie taki dzień, w którym spojrzę na odejście Bartka ze spokojem, nostalgią, że będę potrafiła wrócić do naszych wspólnych chwil ze spokojem, bez łez i żalu... Wczoraj była trzecia rocznica śmierci Bartka... Ten dzień zawsze będzie dla mnie szczególny. Od tego momentu zmieniło się wszystko... Dokładnie pamiętam ten dzień. Klatka po klatce, przesuwają się obrazy w moich wspomnieniach, każda godzina tego dnia naznaczona jest emocjami. Wczoraj, byłyśmy z córką na cmentarzu prawie, dokładnie o tej godzinie, o której, trzy lata temu, dowiedziałam się, że Bartek nie żyje. I tak wyglądał wczorajszy dzień... O tej godzinie stało się to, a o tej tamto... Ktoś powie, po co się katować takimi wspomnieniami? Po co wracać do tego, co boli, co wywołuje łzy i smutek? Po co? A po to, aby w tym dniu pozwalając sobie na smutek, płacz i em

Końce i początki

Obraz
       Lato w pełni... Słońce leniwie przesuwa się po niebie zapraszając do życia, radowania się i gromadzenia wspomnień, które zimową porą będą podtrzymywać na duchu i pozwolą przetrwać oczekiwanie na kolejne ciepłe dni. Dla mnie ten letni od zawsze był symbolem zamykania pewnych etapów, czekaniem na nowe, albo momentem kluczowym, po którym moje życie zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni. Lipce i sierpnie nie są dla mnie tylko synonimami wakacyjnej beztroski i słonecznego lenistwa, ale stanowią także symbol  końca i początku, zmian i wyzwań. Odkąd sobie przypominam to zawsze w lecie działy się dla mnie rzeczy, które zmieniały wszystko - ślub, rozpoczęcie poważnej pracy, śmierć Bartka, informacja o nowotworze. W tym roku doszło kolejne: przyjęcie do rzeszowskiego liceum Dobrośki i widmo rozstania z nią majaczące całkiem wyraźnie na horyzoncie.... Ale tak to już w życiu jest... ciągłe końce i początki. To one nadają tempo dniom, to dzięki nim życie ma smak. Czasem gorzki, cierpki, a

Rób tak, żeby Tobie było dobrze...

Obraz
Ktoś, kogo bardzo lubię i cenię dał mi radę:   "Rób tak, żeby Tobie było dobrze..." A stało się to w momencie, kiedy" ktoś inny próbował manipulować moimi uczuciami, wzbudzając poczucie winy z tego powodu, że myślę tylko o sobie. Nie ukrywam tego - myślę o sobie. Nie mam wyjścia. Muszę dbać o siebie, swoje zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne, dobre samopoczucie i o obecność właściwych osób wokół mnie. Muszę być silna, żeby tą siłą dzielić się z moją córką. Muszę, a raczęj pragnę być dla niej wsparciem, opoką i azylem. Chcę mieć pewność, że moje dziecko będzie mogło na mnie zawsze liczyć. Dlatego myślę o sobie, bo żeby dać komuś wsparcie, siłę, poczucie bezpieczeństwa i miłość,  trzeba samemu te wartości odnaleźć  w sobie .        Miałam kiedyś taki czas w  życiu, że chciałam sprostać wszelkim oczekiwaniom wobec mojej osoby. Jako pracownica, matka, jako siotra, córka, ciotka, koleżanka i jako kobieta... Nie ukrywam, że zawsze miałam poczucie obowiązku i nie traktow

Bez postanowień nie ma nowego roku czyli o nieposiadaniu postanowień

Obraz
2022 rok rozgościł się już na całego, z całym tym swoim nieładem i tysiącem pytań o to, czym nas obdarzy, zaskoczy albo zdenerwuje. Pod koniec grudnia, w ferworze dużej ilości obowiązków i zmian, obiecałam sobie, że nie będę robiła żadnych, ale to absolutnie żadnych, postanowień noworocznych. Nigdy zresztą, nie byłam zwolenniczką zostawiania decyzji o zmianach w życiu na jakiś określony moment czasowy. Nie mam w zwyczaju zaczynać diet od poniedziałku (żeby w weekend najeść się na zapas), zresztą na diecie to byłam w czasach licealnych. Rzucanie palenia nie wchodzi jeszcze w grę, więc postanowienie o zaprzestaniu tego zgubnego nałogu też racji bytu nie miało. Reszta moich przyzwyczajeń i nawyków jest dla mnie i mojego otoczenia na tyle znośna, że nie potrzebuję niczego zmieniać. A biorąc pod uwagę fakt, że z nadchodzącym 2022 rokiem  zmieniłam pracę, doszłam do wniosku, że ilość zmian i tak jest zatrważająca, więc nie ma sensu dokładać sobie jakieś kolejne wyzwania, które mogłyby tylko

Jestem banalna

Obraz
     Nigdy nie lubiłam listopada z jego szarościami, przenikającym chłodem, melancholią ogołoconych z liści drzew i tym bezruchem, marazmem i zawieszeniem, pomiędzy polską złotą jesienią, a grudniowym podekscytowaniem. Jednak w tym roku jest inaczej. Listopad stal się dla mnie symbolem oczyszczenia i odzyskiwania siebie. 8 listopada 2021 r. - w tym dniu pozbyłam się nowotworu z mojej głowy, a tym samym wszystkiego, co było toksyczne, złe, co niszczyło mnie od środka i nie pozwalało cieszyć się życiem. Ta data jest symbolem zmian, które musiały nadejść w moim życiu, a na które albo brakowało mi odwagi, albo zwyczajnie nie byłam na nie przygotowana.   Wiecie, że z natury jestem optymistką i staram się dostrzegać pozytywne aspekty we wszystkim, co przynosi mi los. Tak mnie zahartowało życie, ale też taka jestem z natury... Nie poddaję się tak łatwo. Nie umiem siedzieć z założonymi rękami i pozwolić sobie na rozpacz. Wolę działać i mieć poczucie, że wszystko zależy ode mnie. Ale niestety,

Badać mi się, ale już!!!

 C44 - w wykazie jednostek chorobowych wg międzynarodowej klasyfikacji pod tym symbolem znajdują się inne nowotwory skóry. W dzisiaj dowiedziałam się, że ten symbol dotyczy mnie. Szok i niedowierzanie to pierwsze uczucia, które do mnie dotarły. Ale jak to? Przecież nic mnie nie bolało. Mam tylko jakąś dziwną bliznę na głowie. "Takie rzeczy nie bolą" - powiedział lekarz. I to mnie zmroziło... A wszystko zaczęło się jakieś cztery lata temu od małej kropki na głowie, którą sobie zdrapałam. Robiłam to sukcesywnie, jak tylko poczułam pod palcami jakieś zgrubienie. Nie przywiązywałam do tego najmniejszej uwagi. Ot, jakiś kaszak, strupek jakiś albo uczulenie na farbę (przecież kolor blond to mój ulubiony odcień włosów). Totalnie zlałam ten temat, mówiąc kolokwialnie. Skoro nie bolało i nie było tego widać, po cóż miałam sobie zaprzątać głowę, a tym bardziej zabierać czas lekarzom, którzy w tym czasie mogliby pomóc naprawdę chorym ludziom. I tak sobie żyłam spokojnie od czasu do czas