Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015

Iskierki

Zbliżające się święto, przypadające 1 listopada, jak co roku, wprawia mnie w melancholijno- wspomnieniowy nastrój.  Siedząc w ciepłym pokoju, z kubkiem herbaty, wsłuchuję się w tykanie wskazówek zegara i utwory Enigmy, a moje myśli krążą wokół moich najbliższych, którzy odeszli, mam nadzieję, do lepszego świata. Przywołuję w pamięci tych wszystkich, którzy swoją obecnością zaznaczyli się w  moim życiu, niosąc radość, ucząc tego, że nawet najmniejsze gesty, proste uczynki i dobre słowa są wstanie rozpromienić szary dzień. Taką osobą była moja babcia, która swoim spokojem potrafiła opanować rodzinne burze. To ona musiała zmagać się codziennie z rozplątywaniem moich długich loków i ujarzmianiem ich przed wyjściem do szkoły. Tylko ona potrafiła upiec cudownie pachnący chleb, którego smaku nie zapomnę do końca mojego życia. To właśnie babcia ratowała mój honor w szkole, kiedy musiałam wykonać szalik lub inne dziwactwa na drutach. Pomimo wielu posiadanych talentów, ten został mi poskąpiony z

"Szkoda, że w życiu nie ma takich przycisków jak: przewiń, cofnij, zatrzymaj "

Miało być o babskich wieczorach, o chwilowej beztrosce, filtrowaniu z przypadkowymi kolesiami przy barze, o uwalnianiu seksapilu i subtelnym uwodzeniu przypadkowo napotkanych mężczyzn, o promilach dodających odwagi i wydobywających szczerość, o wracaniu nad ranem do domu wywijając trzymanymi w dłoni szpilkami ... Miało być, ale nie dzisiaj, może kiedyś. Przy bardziej  optymistycznej aurze, po kolejnym babskim, całonocnym wypadzie . Dzisiaj, zainspirowana, dotknięta, a wręcz porażona treścią  wpisu na Facebooku, którym zatytułowałam dzisiejsze moje wynurzenia,  porzuciłam temat lekki i przyjemny na rzecz rozmyślań troszkę cięższego kalibru, a mianowicie o tym, które z chwil w moim życiu mogłyby trwać wiecznie. Patrząc wstecz, stwierdzam ze zdziwieniem, że momenty, które kiedyś wydawały mi się jakieś szczególnie istotne, ważne, przełomowe, żeby nie powiedzieć wiekopomne, z perspektywy czasu bledną, gubią się w gąszczu wspomnień i nie mają takiego znaczenia jakiego nadawałam im przed l

Walka byka z parowozem!

Ulubione stwierdzenie mojego taty, którym podsumowuje wszystko to, co jest z góry skazane na sromotną porażkę, stanowi podsumowanie ostatnich moich poczynań i kwintesencję mijającego tygodnia. Splot wszystkich wydarzeń ostatnich dni doprowadził mnie do tego, że zaczęłam wątpić w sens swoich poczynań na każdym polu. Nie chcę się użalać nad sobą, bo raczej pod tym względem trzymam  pion i nie próbuję wzbudzać współczucia, litości czy jeszcze innych tego typu odczuć, ale czasem czara goryczy się przelewa, limit  kopniaków zostaje w sposób znaczący przekroczony i mam wtedy ochotę wystrzelić się w kosmos.  Nie umiem, bowiem, odciąć się od idiotyzmów, którymi raczy mnie na każdym kroku rzeczywistość. Mój umysł nie ogarnia kretyńskich zachowań, którymi jestem bombardowana od rana do wieczora. Moja logika nie jest w stanie pojąć toku myślenia pewnych ludzi i sposobu  wartościowania przez nich kompetencji innych. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób racjonalne i rzeczowe argumenty są uważane

Przywiędła męskość

Od najmłodszych lat wychowano mnie w tym przekonaniu, że celem kobiety powinno być zamążpójście, a potem pełnienie roli dobrej żony, doskonałej matki i perfekcyjnej pani domu - z całym wachlarzem oferowanych usług, począwszy od kucharki, poprzez sprzątaczkę i pielęgniarkę, a na kochance kończąc. Ale na szczęście  żyję w takich czasach, że kobieta może decydować o tym, co chce robić, kiedy i z kim. Może iść na całonocną imprezę, nawet na męski striptease, używać niecenzuralnych słów, śmiać się głośno, zaciągać się mocno życiem i czerpać z niego pełnymi garściami bez oglądania się na to, co powiedzą inni. Może i robi to. Zamienia mopa, fartuch i wałek na elegancką torebkę, laptop i telefon...i biegnie zdobywać świat, rozpychać się łokciami, walczyć o swoje i udowadniać, że jest tak samo silna jak mężczyźni wokół niej.  Sprawdza się w wieku dziedzinach, które jeszcze tak niedawno były zarezerwowane tylko dla męskiego grona. Bierze na swe, i tak już rozbudowane bary, macierzyństwo, pilno