Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Zimowy oddech poezji

Obraz
Zapowiadają się kolejne święta pozbawione pięknej, skrzącej się w mrozie, bieli. Stęskniona za miękkim i puszystym śniegiem, który zamienia szarość miasta w magiczną, bajkową krainę, pragnę przywołać tą fantastyczną atmosferę za pomocą poetyckich wizji stworzonych przez poetów. Na początek wiersz Józefa Czechowicza pt. "Zima", który na liście ulubionych zajmuje wysokie miejsce: Zima Pada śnieg, prószy śnieg, Wszędzie go nawiało. Dachy są już białe, Na ulicach biało. Strojne w biel, w srebrny puch, Latarnie się wdzięczą . Dziń-dziń-dziń, dziń-dziń-dziń Dzwonki sanek brzęczą . Pada śnieg, prószy śnieg, Bielutki jak mleko. W sklepach gwar, w sklepach ruch: - Gwiazdka niedaleko! Jeszcze dzień, jeszcze dwa, Chłopcy i dziewczynki, Będą stać niby las Na rynku choinki. Kolejnym utworem, dzięki któremu poddaję się zimowej magii jest  " Gwiazda śnieżna" Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej: "I czemuż Ten, co śnieg stworzył I gwiazdy lepi z niego,

"Odlukrowywanie" świątecznego piernika

Atakowana z każdej możliwej strony tandetnymi bożonarodzeniowymi dekoracjami, wciąż tymi samymi świątecznymi piosenkami i sztucznie wyhodowaną szczęśliwością, nie potrafię odnaleźć magii Świąt Bożego Narodzenia. Im głośniej, barwniej, liczniej i niby radośniej wokoło, tym mniej we mnie oczekiwania i chęci przygotowania się do tych, idealizowanych przez telewizję i kolorowe czasopisma, chwil. Nie mam nastroju. Nie czuję atmosfery. Nie umiem obudzić w sobie ekscytacji i radości. Próbuję wracać do moich wspomnień z dzieciństwa i zastanawiam się nad tym, gdzie zapodziałam tę umiejętność cieszenia się przedświątecznym rozgardiaszem w domu, cudownymi aromatami wydobywającymi się z kuchni? Gdzie ukryły się podekscytowanie, niecierpliwe odliczanie dni do Wigilii i wyjątkowość tych kilku grudniowych momentów? Gdzie jest magia, o której wyjątkowości corocznie się przekonywałam, spędzając cudowne święta z najbliższymi? Zgubiłam, zapodziałam i zapomniałam... W natłoku spraw, w chaosie rzeczywisto

Twardość czterech liter

Człowiek całe życie się uczy... Chyba, że nie chce, bo jest oporny na wiedzę, albo jest tak zapatrzony w siebie, że wierzy, iż pozjadał wszystkie rozumy. Ja przez większość mojego życia miałam wpajane, że grzecznością, miłym obyciem i spolegliwością zyskam więcej, będę bardziej doceniona i szanowana. Nauka nie poszła w las i trwałam sobie w tym, jakże złudnym przekonaniu, wykazując się nadzwyczaj wybujałą naiwnością. Jednak pewnego dnia przyszło opamiętanie... Nie był to grom z jasnego nieba, niosący oświecenie, a raczej szereg podszczypywań , które stopniowo kruszyły tą moją tarczę obronną zbudowaną z mrzonek o tym, że im więcej dam od siebie, tym lepiej ludzie  będą mnie postrzegać. To tak nie działa, niestety. I chociaż nie wiem jak bardzo chciałabym w to wierzyć, to patrząc na to co, dzieje się wokół mnie, nie ma takiej możliwości, nie istnieją żadne przesłanki ku temu... Nauką tą mój umysł nasiąkał powoli,  w miarę zbieranych kopniaków... Początki  nabywania tej wiedzy były boles

Na przekór prozie

Obraz
Dziś będę odczarowywać szarość i zwyczajność dni, skrzekliwą i płytką rzeczywistość, płaskość i pobieżność codzienności. Dziś będzie poetycko, dekadencko albo przynajmniej bardziej lirycznie, tak dla odreagowania, zatrzymania, zasłuchania, zadumania ... *** 25.11.2015 Moje myśli oplatają twoje dłonie Tworzysz z nich światy I ślesz je do mnie Zaklęte w słowach Zamknięte w obrazach... Uwięź mnie w nich! Przenieś do swoich dłoni! A potem uwolnij Szeptem Pieszczotą Dotykiem I nakaż zostać w sobie Jak najsłodsze wspomnienie. *** 23.07.1999 Uciekłam stamtąd, gdzie wspomnieniami Wybrukowane ulice, Gdzie niebo jest tym niebem, Pod którym ty i ja tak blisko. Skąd nadzieja rozbiegła się W cztery strony świata, Gdzie tyle niedopowiedzianych słów Zaplątało się między nami. Uciekłam, ale tu nie jest lepiej... Szum drzew - twój głos, Błękit twoich oczu ciągle nade mną... I tylko teraz, kiedy tak pada, wiem ile łez, Ile czasu Dla pozorów zmarnowałam. "Zaklę

Właściwy pryzmat

Obraz
Kilka dni temu odnalazłam teczkę ze swoimi pracami, z czasów, kiedy przygotowywałam się do egzaminów na studia artystyczne. Zakurzona, zapomniana... Dziwne uczucie - wrócić wspomnieniami do chwil, w których byłam tylko ja, czysta kartka papieru, ołówek, węgiel lub pastele i moja wyobraźnia. To było tak dawno... Porzuciłam przygodę z rysowaniem, bo stchórzyłam. Patrzyłam na swoje rysunki i nie miałam odwagi pokazać ich światu. Wrodzony samokrytycyzm, nieśmiałość i obawa przed oceną innych na długie lata zabiły we mnie pasję do zatrzymywania ulotnych chwil w kreskach, cieniach i półcieniach. Tak samo było z pisaniem. Studia filologiczne, paradoksalnie, pozbawiły mnie chęci przelewania swoich myśli na papier. Stykając się nieustannie z mistrzami literackiej materii, straciłam wiarę w swoje siły - "odebrało mi mowę" i jakąkolwiek twórczą aktywność. Dlatego jedynymi śladami mojej literackiej egzystencji były prace zaliczeniowe, roczne i w końcu praca magisterska. Potem długo, dłu

Iskierki

Zbliżające się święto, przypadające 1 listopada, jak co roku, wprawia mnie w melancholijno- wspomnieniowy nastrój.  Siedząc w ciepłym pokoju, z kubkiem herbaty, wsłuchuję się w tykanie wskazówek zegara i utwory Enigmy, a moje myśli krążą wokół moich najbliższych, którzy odeszli, mam nadzieję, do lepszego świata. Przywołuję w pamięci tych wszystkich, którzy swoją obecnością zaznaczyli się w  moim życiu, niosąc radość, ucząc tego, że nawet najmniejsze gesty, proste uczynki i dobre słowa są wstanie rozpromienić szary dzień. Taką osobą była moja babcia, która swoim spokojem potrafiła opanować rodzinne burze. To ona musiała zmagać się codziennie z rozplątywaniem moich długich loków i ujarzmianiem ich przed wyjściem do szkoły. Tylko ona potrafiła upiec cudownie pachnący chleb, którego smaku nie zapomnę do końca mojego życia. To właśnie babcia ratowała mój honor w szkole, kiedy musiałam wykonać szalik lub inne dziwactwa na drutach. Pomimo wielu posiadanych talentów, ten został mi poskąpiony z

"Szkoda, że w życiu nie ma takich przycisków jak: przewiń, cofnij, zatrzymaj "

Miało być o babskich wieczorach, o chwilowej beztrosce, filtrowaniu z przypadkowymi kolesiami przy barze, o uwalnianiu seksapilu i subtelnym uwodzeniu przypadkowo napotkanych mężczyzn, o promilach dodających odwagi i wydobywających szczerość, o wracaniu nad ranem do domu wywijając trzymanymi w dłoni szpilkami ... Miało być, ale nie dzisiaj, może kiedyś. Przy bardziej  optymistycznej aurze, po kolejnym babskim, całonocnym wypadzie . Dzisiaj, zainspirowana, dotknięta, a wręcz porażona treścią  wpisu na Facebooku, którym zatytułowałam dzisiejsze moje wynurzenia,  porzuciłam temat lekki i przyjemny na rzecz rozmyślań troszkę cięższego kalibru, a mianowicie o tym, które z chwil w moim życiu mogłyby trwać wiecznie. Patrząc wstecz, stwierdzam ze zdziwieniem, że momenty, które kiedyś wydawały mi się jakieś szczególnie istotne, ważne, przełomowe, żeby nie powiedzieć wiekopomne, z perspektywy czasu bledną, gubią się w gąszczu wspomnień i nie mają takiego znaczenia jakiego nadawałam im przed l

Walka byka z parowozem!

Ulubione stwierdzenie mojego taty, którym podsumowuje wszystko to, co jest z góry skazane na sromotną porażkę, stanowi podsumowanie ostatnich moich poczynań i kwintesencję mijającego tygodnia. Splot wszystkich wydarzeń ostatnich dni doprowadził mnie do tego, że zaczęłam wątpić w sens swoich poczynań na każdym polu. Nie chcę się użalać nad sobą, bo raczej pod tym względem trzymam  pion i nie próbuję wzbudzać współczucia, litości czy jeszcze innych tego typu odczuć, ale czasem czara goryczy się przelewa, limit  kopniaków zostaje w sposób znaczący przekroczony i mam wtedy ochotę wystrzelić się w kosmos.  Nie umiem, bowiem, odciąć się od idiotyzmów, którymi raczy mnie na każdym kroku rzeczywistość. Mój umysł nie ogarnia kretyńskich zachowań, którymi jestem bombardowana od rana do wieczora. Moja logika nie jest w stanie pojąć toku myślenia pewnych ludzi i sposobu  wartościowania przez nich kompetencji innych. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób racjonalne i rzeczowe argumenty są uważane

Przywiędła męskość

Od najmłodszych lat wychowano mnie w tym przekonaniu, że celem kobiety powinno być zamążpójście, a potem pełnienie roli dobrej żony, doskonałej matki i perfekcyjnej pani domu - z całym wachlarzem oferowanych usług, począwszy od kucharki, poprzez sprzątaczkę i pielęgniarkę, a na kochance kończąc. Ale na szczęście  żyję w takich czasach, że kobieta może decydować o tym, co chce robić, kiedy i z kim. Może iść na całonocną imprezę, nawet na męski striptease, używać niecenzuralnych słów, śmiać się głośno, zaciągać się mocno życiem i czerpać z niego pełnymi garściami bez oglądania się na to, co powiedzą inni. Może i robi to. Zamienia mopa, fartuch i wałek na elegancką torebkę, laptop i telefon...i biegnie zdobywać świat, rozpychać się łokciami, walczyć o swoje i udowadniać, że jest tak samo silna jak mężczyźni wokół niej.  Sprawdza się w wieku dziedzinach, które jeszcze tak niedawno były zarezerwowane tylko dla męskiego grona. Bierze na swe, i tak już rozbudowane bary, macierzyństwo, pilno

Wyższa szkoła włazidupstwa

Najpierw był tzw. lizus pospolity.  W szkole podstawowej,  a może nawet w przedszkolu, można było zauważyć jednostki, które nadrabiały braki w edukacji służalczą postawą wobec nauczycieli. Jeśli nie było to uciążliwe dla otoczenia, można było takiego delikwenta zignorować i robić swoje.  Potem pojawił się zaawansowany lizus,  który nie tylko pragnął usilnie zabłysnąć, ale robił to kosztem szkalowania innych w oczach osób mających wpływ na różne dziedziny życia. Każdy z tych typów od zawsze budził moją odrazę, jakiś wewnętrzny dyskomfort oraz zdumienie nad brakiem podstawowych zasad moralnych. Jednak wstrząsu egzystencjalnego doznałam niedawno, kiedy przyszło mi skonfrontować mi moje wyobrażenie o zasadach współpracy z ludźmi z panującymi wokół mnie zwyczajami. Od zawsze bowiem, uczono mnie, że liczy się jakim jesteś człowiekiem, a przede wszystkim w jaki sposób traktujesz innych. Jak się jednak okazuje,  w dzisiejszych realiach ta wiedza jest niepraktyczna, niepotrzebna i zbyt staroświ

Wyszperane skrawki szczęścia

Kiedy już dzień taki jak ten , zwariowany, chaotyczny, poplątany przez natłok myśli i zdarzenia, na których skutki nie mam wpływu, chyli się ku końcowi, kiedy w mieszkaniu panuje półmrok, a spokojne oddechy córki i męża świadczą o tym, że już tylko ja trwam na jawie , mogę spokojnie pomyśleć , próbując odnaleźć w sobie odpowiedź na pytanie czy jestem szczęśliwa. Przypatruję się oczami postronnego, zdystansowanego widza i co dostrzegam? Kobietę w sile wieku ( a niech będzie, że tak jest), żonę nieuciemiężoną przez swego męża, matkę radosnego dziecka ( teraz jednak trochę nieszczęśliwego z powodu braku rodzeństwa, a dokładnie młodszego braciszka) , pracującą i niezależną od łaski, bądź niełaski innych. Kobietę mającą własne miejsce na ziemi, własne zdanie i umiejętność ogarniania bałaganu wokół siebie i w sobie.  Chciałoby się rzec: " cud, miód i orzeszki" tudzież "pieprzona szczęściara". Chciałoby się, ale czy to byłoby stwierdzenie zgodne z prawdą? Owszem, wszystko

Kobieta, jaką chciałabym być...

Kiedy miała się pojawić,  mój siedemnastoletni świat doznał wstrząsu. Pamiętam, jak  płakałam w rękaw przyjaciółki, zdruzgotana, załamana i zła na wszystkich i wszystko. Ale kiedy się już zjawiła okazało się, że dostałam najcudowniejszy prezent, jaki mogłam sobie wymarzyć.  Nauczyła mnie wrażliwości, której tak bardzo się wypierałam, uciekając w sarkazm i ironię. Pokazała, że piękno kryje się w każdej chwili, którą przeżywamy,  a uśmiech to najpiękniejszy prezent. Dzięki niej nauczyłam się ile szczęścia daje mocny przytulas, buziak na dobranoc, albo dzikie harce przy głośnej muzyce. To ona pokazała mi czym jest chichotanie bez powodu, jaką frajdę może sprawić popołudniowa kąpiel z bąbelkami i górą zabawek, jak cudowny może być spacer po lesie.  Moja Siostra. Od najmłodszych lat jest dla mnie inspiracją, natchnieniem, a teraz jest kimś, komu , wstyd się przyznać, zazdroszczę. Czego? Długich rzęs, pięknych oczu, cudownej i długiej czupryny ( tak po kobiecemu), ale także ścisłego umysłu (

Zaciągam się Osiecką jak dobrym papierosem

Obraz
Zaczęło się od wiersza "Zaszumiało jesienią", który zagościł w moim kilkuletnim życiu za sprawą małej książeczki. Zaczarował mnie od samego początku, uwiódł pięknem ukrytym w prostocie i niesamowitej sile wyrazu. Wtedy nie miałam pojęcia kim jest Agnieszka Osiecka. Dopiero wiek chmurny i durny, jakim jest czas dojrzewania, pozwolił mi na odkrycie twórczości tej niezwykłej poetki. I kiedy pewnego dnia w tomiku podarowanym mi przez męża, pośród wielu utworów, znanych mi głównie z estrady, odkryłam wiersz kojarzący mi się z dzieciństwem, poczułam się , jakbym znowu była małą dziewczynką. Bo tej dziewczynce, ilekroć dni robiły się krótsze i zimniejsze ,w głowie zawsze pojawiały się te słowa: zaszumiało jesienią zapłonęło czerwienią zaszkodziło marzeniom, zadudniło, zawisło obłokiem... Chociaż nie chce się wierzyć - to od ciebie zależy, ile będzie jesieni w tym roku ... I tak pozostało do dzisiaj. Jednak to zauroczenie ma głębsze podłoże... Nie jestem już  dzieckiem, an

16.08.1999

Pod tą datą skrywam pewien wiersz powstały na skutek fascynacji kimś, kto zawładnął przez chwilę moją duszą. Mając na uwadze fakt, że był to mężczyzna zajęty fascynacja ta skończyła się szybko , a jej podsumowaniem jest ten wiersz: Kochanek Przychodzisz cicho zawsze o tej samej porze, gdy dzień umyka przed nocą która ma właśnie nadejść Stajesz w drzwiach i patrzysz tak śmiało jak gdybyś mnie nie znał i ujrzał nagą Potem robisz krok... drugi gestem dłoni każę ci podejść blisko czuję Twój oddech drżenie serca już nie ze strachu a  z przejęcia Lgnę do ciebie - tak pragnę utulenia! Przygarniam twą głowę do piersi - Słuchaj, jak bije źródło namiętności! W jednej chwili zmieniamy się w oczekiwanie na burzę powietrze duszne grzmot ulewa Przeszywa nas dreszcz a potem cisza... Odchodzisz cicho zawsze o tej samej porze, gdy noc umyka przed dniem który ma właśnie nadejść. Kiedyś ta moja fascynacja została zamknięta w słowach, ale dzisiaj na słowach raczej by się nie

Magia codzienności

Obraz
Wczoraj zostałam obdarowana fantastycznym kubkiem. Mój brat potrafi  dodać mi skrzydeł. I tak, bez powodu, bez okazji (chyba, że mecz polskiej reprezentacji to okazja?) sprawić, że poczułam się wyjątkowo. Najpiękniejsze prezenty to takie bez okazji, ale nadające zwyczajnemu, niekiedy męczącemu dniu, szczyptę magii i tej esencji, bez której  życie nie nie miałoby tak pociągającego smaku.

Nostalgiczny wrzesień

Dzisiejszy dzień jest pierwszym z tych, w których boleśnie odczuwam, że lato odchodzi.... szarość poranka, chłód i mżawka sprawiły, że na chwilkę zatrzymałam się rano przy oknie z kubkiem kawy i dotarło do mnie, że kolejna jesień przede mną. I tak nastroiłam się nostalgicznie i romantycznie z lekką nutką dekadencji, czemu wyraz daję poniżej: *** Jesteś natchnieniem, co popycha moją wyobraźnię W niebezpieczne rejony, Gdzie bezdrożami marzeń niczym nieskrępowana biegnę do Ciebie, ale Ty coraz dalej i dalej… ***   Myśli me wokół Ciebie krążą, jak ćmy nocą ciemną... światłem jesteś , co rozjaśnia mi dzień, światłem, przy którym chciałabym się ogrzać choć w jedną noc... *** Utkałam Twój obraz pod powieką i mam Cię zawsze przy sobie. To mało... ale i tak cieszę się Tobą w moich oczach.