Nie jestem wojującą feministką, daleko mi do tych szalejących podpalaczek staników, (zwłaszcza, że tę część damskiej garderoby uwielbiam i uważam, że jest ona fantastycznym atrybutem kobiecości, podnoszącym nie tylko biust, ale przede wszystkim poziom seksapilu i pewności siebie). Nie identyfikuję się z grupami radykalnymi w swej wymowie, jeżeli chodzi o rolę płci pięknej w życiu społecznym i politycznym, wychodząc z założenia, że każdy powinien robić to, co kocha, co go uszczęśliwia i daje spełnienie, bez względu na to, co ma między nogami. Nie chcę być facetem w spódnicy, ale, niestety, czasem bywam. Dlaczego? Powód jest prosty - mężczyznom, których spotykam na co dzień, brakuje... hm, męskości. Tej męskości, przejawiającej się nie w sile fizycznej i wyglądzie (chociaż tutaj można byłoby podyskutować przyglądając się niektórym osobnikom), ale w sposobie postępowania, zdecydowaniu, umiejętności podejmowania decyzji i ponoszeniu ich konsekwencji. Męskości przejawiającej się w byc...
Zapiski różnej treści o tym, co mnie bezpośrednio dotyczy, zachwyca, porusza, niesie natchnienie, daje radość, ale także frustruje, denerwuje i uwiera.