To dziwne pytanie zrodziło się w mojej głowie po wczorajszej, wieczornej rozmowie z córką, kiedy to zostałam zaatakowana pytaniem o to, czy to naprawdę Święty Mikołaj przynosi prezenty? Nie powiem, żebym nie była zaskoczona, nie tyle czasem, kiedy zostało ono zadane (wiosna, zieleń za oknem i odliczanie tygodni do upragnionych wakacji), ale tonem, który nie dopuszczał żadnego matactwa z mojej strony w tym temacie. Jako, że byłam sama na placu boju (mąż już udał się w stan spoczynku i wolałam go nie wybudzać, ponieważ konwersacja z nim w stanie nagłego przebudzenia nie należy do najsensowniejszych), przyjęłam na tzw. klatę pytanie i postarałam się udzielić jakiejś dyplomatycznej, ale zaspokajającej ciekawość mojej latorośli, odpowiedzi. Pisząc o tym, nie chcę opisywać pokrętnego toku myślenia spanikowanej matki, ale pragnę zwrócić uwagę na to, co mnie uderzyło, co mną wstrząsnęło. Otóż, po pierwsze moje dziecko dorasta, dojrzewa, a ja opowiadając jej o tym, że to rodzice, dziadkowie, w...
Zapiski różnej treści o tym, co mnie bezpośrednio dotyczy, zachwyca, porusza, niesie natchnienie, daje radość, ale także frustruje, denerwuje i uwiera.