Przejdź do głównej zawartości

Metoda na chłopa

Gdzieś pomiędzy odkurzaniem mieszkania, ścieraniem podłogi i nastawianiem prania, usłyszałam w głowie głos z pretensją i wyrzutem pytający mnie: "Gdzie teraz jest ten, małżonkiem zwany, osobnik, który przed ślubem obiecał dobrowolnie i bez użycia środków przymusu bezpośredniego, pomoc w pracach domowych? Cóż jest tak ważnego, Kobieto jego marzeń i snów, że zostałaś sama w nudnych i męczących pracach domowych? I czemu, słysząc odkurzacz, mąż Twój, oddala się na tyle bezpieczną odległość, aby przypadkiem nie być w zasięgu potwora (i nie chodzi tu bynajmniej o Ciebie, uciśniona, zmęczona i spocona Kobieto), a widząc ścierkę i mopa, dyskretnie wymyka się z mieszkania, nie chcąc zapewne przeszkadzać?" I tak te moje myśli skierowały mnie do przeszłości, do czasów wczesnej młodości, kiedy zamiast uczyć się tego, w jaki sposób wykorzystywać swój dziewczęcy urok na płci przeciwnej, wolałam bawić się z chłopakami w podchody i grać w piłkę. I jakoś tak mijały lata. Moje koleżanki miały chłopaków, przeżywały pierwsze miłości, a ja? Ja miałam kolegów, kumpli i żaden z nich nie traktował mnie jako potencjalną kandydatkę na panią swego serca. Moje nieudolne i pozbawione jakiegoś taktu i subtelności, próby flirtu okazały się być porażką, stwierdziłam więc, że nie tędy droga do zmiany wizerunku z równej kumpeli na obiekt, nawet najmniejszych, męskich westchnień. Dlatego metoda na trzepot rzęs i słodki uśmiech spaliła na panewce i nie wróciłam do niej nigdy. Nie używałam jej nawet na pierwszej randce z facetem, który teraz jest moim mężem, co potwierdza tylko fakt, że nie dla mnie poza słodkiej idiotki i naiwnej laluni. Postanowiłam udoskonalić więc swoje podejście do facetów i być dobrą koleżanką, powiernicą ich tajemnic, czasem nawet psychologiem i terapeutą od spraw sercowych. Przez jakiś czas funkcjonowało to sprawnie, ja czułam się dowartościowana jako człowiek, bliska osoba i przyjaciółka, ale z czasem zaczął uwierać mnie brak tego, że faceci nie widzą we mnie po prostu kobiety, z którą można się umówić na piwo, do kina czy na zwyczajny spacer. Zmęczyło mnie to okrutnie, podcięło kobiece skrzydła i sprawiło, że postanowiłam oddać się nauce, bo metoda na dobrą koleżankę okazała się, na dłuższą metę, zbyt wyczerpująca i "odkobiecająca". W momencie, kiedy sprecyzowałam swoje cele naukowe, kiedy ułożyłam sobie w głowie moją przyszłość,  pojawił się on - ten, który rozpracował moje metody i zupełnie inaczej mnie potraktował - mój mąż, który, jak się kiedyś przyznał, po pierwszej randce, miał ochotę uciekać ode mnie, gdzie pieprz rośnie. Bo ja podczas naszego pierwszego spotkania zrobiłam mu wykład, niczym feministka na jakimś wiecu, zastrzegłam, że nie w głowie mi miłostki i inne tego typu "pierdoły" i przybrałam pozę tzw. herszt baby, która wszystko wie lepiej i tylko ona ma rację. I co z tego wynikło? A to, że już 9 lat jesteśmy małżeństwem, a ja sprzątam, w pocie czoła, nasze mieszkanie, gdy tymczasem mój szanowny małżonek... taszczy ciężkie zakupy, z listy, którą mu sama sporządziłam. A moja metoda na chłopa? Nie mam. Szukam i testuję pomysły, w zależności od sytuacji, okoliczności i humoru obiektu, który ma zostać poddany kolejnej próbie zrozumienia swojej kobiety.




  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sześć lat później

Tego dnia nie zapomnę nigdy. I o tej porze roku, już zawsze będę wracać do momentu, w którym zmieniło się wszystko. Nie wymarzę wspomnień, chociaż o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć. Nie odetnę się od tego, co było, bo to część mnie... I pamiętam każdego dnia o wielkiej miłości, której dane mi było doświadczyć, o miłości, której nic ani nikt nie zastąpi. *** wszystko mija tylko ta tęsknota wraca nieproszona toczy się łzą po policzku  wyziera z wyblakłego dnia oprósza szarością wschód słońca jestem tu nadal bez ciebie niczym ptak śniący o nieboskłonie niczym ptak w klatce *** szukam ciebie zadzieram głowę podnoszę wzrok ku niebu krzykiem wołam do ciebie gdzie jesteś dlaczego słyszę tylko ciszę chcę cię czuć przy sobie potrzebuję twojego ramienia niech odgrodzi mnie  od pustki mego serca czy spoglądasz na moją nieudolną  próbę trwania nie słyszę nie czuję nie widzę  ciebie nie chcę żeby nie było niczego *** nie znam zaklęcia które mogłoby zawrócić czas nie mam mocy ...

Pozwolić listopadowi być listopadem

Jako że listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy i wolałabym albo go przespać w wygodnym łóżku, albo wyjechać do jakiegoś skąpanego w słońcu i cieple zakątka świata, moja aktywność życiowa spada w tym czasie do minimum. Ograniczam się do wykonywania niezbędnych czynności, bez niepotrzebnych zrywów, gwałtownych ruchów, radykalnyh zmian i bez entuzjazmu. Po prostu wegetuję. Taki czas... Nie wiem czy wpływ ma na to fakt, że wychodząc z domu do pracy jest jeszcze ciemno, a wracając  już się zmierzcha, a listopadowe dni składają się tylko z pobudki i zasypiania? Czy może to ogólny marazm, wchodzenie w stan zimowania świata przyrody czy po prostu jakieś zmęczenie? Stwierdzam, że nie lubię listopada w tym roku i już. Po prostu.  Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. Naprawdę. Rozpalałam świece zapachowe, ale przyprawiały mnie o senność i ból głowy. A poza tym szybkość ich wypalania, nie szła w parze z szybkością uzupełniania zasobów, więc na dłuższą metę mało to ekonomiczny spos...

Przewrotność losu

Kiedy byłam młoda i piękna, a było to jakieś 20 lat temu, myślałam, że nie ma nic lepszego niż poświęcić się karierze naukowej, a jeżeli już dane mi będzie założyć z kimś rodzinę, to zrobię to z mężczyzną, który wszystko zaplanuje, zorganizuje i będzie stał na straży bezpieczeństwa i dobrobytu tej najmniejszej komórki społecznej. O jakże wielką naiwnością się wykazałam w moim poprzednim wcieleniu! Jaką głupotą życiową byłam przepełniona i jakże niedojrzałym podejściem do realiów życiowych się kierowałam! Na szczęście jakiś palec boży wskazał mi inną drogę życiową i postawił na mojej drodze człowieka, który nauczył mnie niezależności, samodzielności i radzenia sobie ze wszystkim. Często psioczyłam w duchu na to, że muszę być "herszt-babiszonem" trzymającym w ryzach wszystkie codzienne sprawy, obowiązki i powinności, że nie mogę sobie pozwolić na beztroską egzystencję typu "leżę i pachnę", że muszę kopać się z życiem i brać się z nim za bary każdego dnia. Był to dl...