Pasja (do) życia


Jedna z wielu pasji męża zaklęta w drewnie
Niezwykle cenię ludzi, którzy żyją z pasją - w codziennych czynnościach znajdują czas na to, aby dać się ponieść natchnieniu, tworzyć i wyrażać siebie. Bez względu na to, czy aktywność ta przybiera formę artystycznego spełnienia w słowie, obrazie, gotowaniu czy uprawianiu ogrodu. Nie chodzi bowiem o to, w jaki sposób zmaterializujemy swoje zapędy twórcze, ale o to, aby poddać się samemu procesowi tworzenia, pozwolić sobie na oderwanie od rzeczywistości i zrobić coś wypływającego z głębi duszy i serca. Mam to szczęście, że wokół mnie są osoby, które ze swoich pasji uczyniły nie tylko hobby, ale także źródło utrzymania. Uparcie podążają tą drogą i robiąc to, co daje im szczęście i poczucie spełnienia, zarażają innych i pozwalają uwierzyć, że warto spełniać  swoje marzenia. Ja jestem jeszcze na początku tej drogi... Pisanie jest dla mnie pasją samą w sobie, próbą zaklęcia w słowach myśli ulotnych i podzielenia się z innymi przemyśleniami, które niestety, niejednokrotnie, ujawniają moją ciemniejszą stronę natury. Wielokrotnie wykorzystuję swoje umiejętności do różnych korekt tekstów, pomocy w opracowaniu jakiejś, spędzającej sen z powiek biednego studenta, pracy zaliczeniowej, jednak największą frajdę sprawia mi  pisanie na blogu o rzeczach, które leżą mi na sercu, o sprawach, które poruszają. Dzielę się swoim światem i tym co mi w duszy gra. Czasem słyszę pytanie po co to robię? Przecież ani nie mam z tego żadnych pieniędzy, ani popularności... No właśnie - po co? A otóż dlatego, że od zawsze uwielbiałam pisać. Bo po pierwsze - sprawia mi to przyjemność. Po drugie -  w tych momentach, kiedy zapada wieczór, w mieszkaniu panuje cisza (względna jeśli weźmiemy pod uwagę szalejącego w akwarium żółwia i chomika w klatce, którzy uwielbiają nocne harce), a ja zasiadam przed monitorem, czuję, że wkraczam do świata, w którym jestem tak na sto procent sobą - nie tylko matką, żoną, koleżanką z pracy - ale tą zwyczajną Agnieszką, która woli wyrażać siebie za pomocą słów, która nie lubi skupiać na sobie uwagi i dla której pisanie to pasja, hobby, sposób na dopełnienie swojego życia i nadania mu dodatkowych barw. Dlatego cieszę się, że mam taką możliwość. Bo tu nie chodzi tylko o to, by robić coś z założeniem, że ma to przynieść jakieś finansowe korzyści (chociaż i dla takich ostatnio pisuję, kosztem blogowania), ale o to by nie zabijać w sobie tej siły twórczej, która sprawia, że życie staje się pełniejsze. 
Są tacy, dla których pasja do życia przybiera przeróżne formy, stając się nieustającym poszukiwaniem sposobu na wyrażenie siebie. Taką osobą jest mój mąż. Rzeźba, rysunek, muzyka, modelarstwo, wędkarstwo... mogłabym wymieniać jeszcze długo. Różnorodność i rozpiętość aktywności jest ogromna i wynika z tego, że potrzebuje nowych wyzwań i bodźców do tego, aby funkcjonować. Ale jeżeli się już czegoś podejmie, jeżeli coś go zafascynuje, potrafi zaangażować się w to całym sercem. Czasem jest to kością niezgody między nami, ponieważ w naszym mieszkaniu musimy pomieścić jego cztery gitary, sztalugi, tomy książek, skrzynki z dłutkami czy sprzęt do wędkowania, a niestety pojemność mieszkania w bloku jest mocno ograniczona. Podziwiam go jednak za to, że z dziecięcym zafascynowaniem wykorzystuje każdą chwilę na to, aby robić to, co w danym momencie go zachwyciło, zaciekawiło i co obudziło pasję do tworzenia.
Czasem i ja daję się ponieść pasji twórczej 


Dobruśkowe pasja przelana na płótno
Innym rodzajem pasjonata jest moja córka. Wielokrotnie już pisałam o jej zamiłowaniu do rysunku i malarstwa. Jej konsekwencja w tym temacie jest dla mnie zadziwiająca, a niesłabnące pragnienie kształcenia się w tym kierunku jest dla mnie z jednej strony godne podziwu, ale z drugiej przysparza wielu zgryzot - zwłaszcza, kiedy każę jej pouczyć się matematyki, z którą jej nie po drodze, bo jak twierdzi moja latorośl: "Po co mi matematyka, skoro chcę być malarką?" W myślach zgadzam się z nią w stu procentach, ale jak na matkę przystało, wymagam pewnego zaangażowania w tym temacie. Rysowanie dla Dobrochny stało się idealnym sposobem nie tylko na dalszą drogę edukacji, ale pozwoliło na zwiększenie pewności siebie i zbudowanie poczucia własnej wartości, z deficytem której długo walczyliśmy z mężem. Mam nadzieję, że ta pasja nadal będzie się rozwijać i da jej nie tylko poczucie spełnienia, ale przede wszystkim okaże się sposobem na życie. Czego jej życzę z całego serca.  
Ale oprócz pasji artystycznych ważna jest przede wszystkim pasja do życia. Do cieszenia się nim i doceniania tego, co nam oferuje. Umiejętność dziecięcego zadziwienia się światem i otaczającą nas codziennością to siła napędowa naszego życia. Bo prześlizgiwanie się przez każdy dzień bez emocji, bez poczucia jakiegokolwiek sensu jest tylko namiastką egzystencji. A przecież nie chodzi tylko o to, aby być biernym obserwatorem i komentatorem, ale o to, by dać innym coś od siebie, coś swojego, szczerego, wypływającego z serca i coś dobrego. Przecież życie polegające na obserwowaniu i śledzeniu innych na portalach społecznościowych to nie jest prawdziwe życie... Prawdziwe życie to pasja, która otwiera serce na innych, pozwala spojrzeć na nas z innej perspektywy, a przede wszystkim daje nam samym poczucie tego, że "życie cudem jest..." Więc żyjmy z pasją do życia, do jego wszystkich barw, i tych jasnych, pastelowych i tych ciemniejszych, bo bez względu na koloryt, to nasz czas, ograniczony, ale jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. 



Pasja zaklęta w drewnie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Być kokietką, być kokietką...

Przewrotność losu

Książkowe drogowskazy