Ostatnie tygodnie nie były łatwe dla kogoś takiego jak ja. Kogoś, kto lubi ład, porządek, logiczny ciąg zdarzeń, przewidywalne konsekwencje i jasne reguły. Ale cóż, życie to nie jest bajka, jak mawiają nawięksi myśliciele. Zresztą, takich scenariuszy jakie komponuje i podsyła nam los, nie jest w stanie obmyślić żaden, nawet najbardziej utalentowany, scenarzysta tureckich telenoweli. I może to dobrze. Nie ma to jak atak z zaskoczenia, uderzenie z tzw. liścia i kopniak prosto w czułe miejsce. Człowiek nie ma czasu na analizę zaistniałej i jakże zaskakującej sytuacji, tylko staje jak wryty, tudzież leży zaszokowany i niedowierza. Jakże to tak? Za co? Za jakie grzechy? (A jakieś zawsze się przecież znajdą, więc to pytanie paść nie powinno). A potem... No właśnie, co zrobić kiedy życie pokazuje swoje ciemne oblicze? Kiedy nie tylko rzuca Ci kłody pod nogi, ale jeszcze Cię nimi okłada? Jak zareagować na taką agresję i niesprawiedliwość? Jak żyć? - chciałoby się zapytać, tylko nie bardzo wiadomo kogo. Możesz szukać sensu w tych niespodziewanych, często okrutnych i bolesnych życiowych kuksańcach i zaczytywać się w pseudonaukowych poradnikach mających na celu wskazanie Ci nowej, cudownej i fantastycznej drogi czy nawet autostrady. Tylko istnieje ryzyko, że zanim odnajdziesz ten upragniony sens, skończy się Twój czas. Możesz zatem obwieścić całemu światu jaka spotkała Cię krzywda i nieprawość, a potem karmić się litością i współczuciem otoczenia, mając złudne poczucie wsparcia i słabo, niestety, umotywowanego wrażenia, że jesteś pępkiem wszechświata. Wyjście to ryzykowne, bo ludzi opanowała znieczulica. I nawet jeśli przez chwilę zatrzymają się, aby posłuchać Twojej historii i poklepać Cię po ramieniu z wyrazami wsparcia na ustach, to zaraz odwrócą głowę, uciekną wzrokiem i skupią się na swoim idealnym, pięknym i jakże szczęśliwym życiu. Albo też zwyczajnie będą mieli dosyć Twojego biadolenia, narzekania i utyskiwania, ponieważ sami zostali właśnie skopani i pobici przez życie. Możesz zamilknąć. Zacisnąć usta, pięści, cztery litery czy cokolwiek innego i robić swoje. Wstawać rano, bo przecież słońce znowu wstało, chociaż masz wrażenie, że Twój świat się skończył. Wypić kawę, zjeść śniadanie i wypalić papierosa, jakby nic się nie zmieniło, jakby porządek wszechrzeczy trwał nadal niezmienny, stały i wieczny, chociaż czujesz, że wszystko to, co Cię spotyka jest jakimś chaotycznym tańcem ślepego losu. Możesz próbować nie robić sobie nic z tego, że właśnie oberwałeś prosto w serce, głowę czy splot słoneczny i udawać, że wszystko jest super, extra, fajne, cool i zajebiste. I możesz sobie powtarzać optymistyczne mantry, wmawiać uduchowione dyrdymały i robić dobrą minę do złej gry, ale to grozi samodestrukcją. Czasem powolną, ale pozwalającą na znalezienie ratunku. A czasem szybką jak skok z wieżowca. Co zatem zrobić, kiedy życie chce Cię znokautować? Pozwolić na ten nokaut i niech się dzieje wola nieba (bo z nią się zawsze zgadzać trzeba, jak twierdził Fredro, ale ja niekoniecznie)? Walczyć na oślep nieprzebierając w środkach i sposobach. Brać jeńców i zakładników. Nie patrzeć na innych i po trupach, byle do celu, byle wygrać, choćby nie został kamień na kamieniu? A może, kiedy padnie cios, podnieść się po prostu, z godnością, spokojem i opanowaniem. Wytrzymać ból i strach. Stanąć mocno na nogach, uspokoić oddech, wyciszyć płacz i zgrzytanie zębów (ze złości i bezsilności) i po prostu zacząć żyć na nowo. Bo te życiowe nokauty mają Cię zatrzymać w tym szalonym biegu, mają Cię obudzić, wstrząsnąć i naprostować. Ale przede wszystkim mają Ci przypomieć, że nic nie trwa wiecznie. Dlatego nie było mnie tutaj dosyć długo. Milczałam. Szukałam odpowiedzi, chciałam zrozumieć, poukładać wszystko w odpowiednie szufladki i zdefiniować ich zawartość. Ale to nie ma sensu, bo życia nie da się zamknąć w formułkach, wzorach i przepisach. Życia nie da się tak po prostu opisać jedną prostą formułą... Życie trzeba przeżyć. A zwłaszcza nokauty.
Tego dnia nie zapomnę nigdy. I o tej porze roku, już zawsze będę wracać do momentu, w którym zmieniło się wszystko. Nie wymarzę wspomnień, chociaż o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć. Nie odetnę się od tego, co było, bo to część mnie... I pamiętam każdego dnia o wielkiej miłości, której dane mi było doświadczyć, o miłości, której nic ani nikt nie zastąpi. *** wszystko mija tylko ta tęsknota wraca nieproszona toczy się łzą po policzku wyziera z wyblakłego dnia oprósza szarością wschód słońca jestem tu nadal bez ciebie niczym ptak śniący o nieboskłonie niczym ptak w klatce *** szukam ciebie zadzieram głowę podnoszę wzrok ku niebu krzykiem wołam do ciebie gdzie jesteś dlaczego słyszę tylko ciszę chcę cię czuć przy sobie potrzebuję twojego ramienia niech odgrodzi mnie od pustki mego serca czy spoglądasz na moją nieudolną próbę trwania nie słyszę nie czuję nie widzę ciebie nie chcę żeby nie było niczego *** nie znam zaklęcia które mogłoby zawrócić czas nie mam mocy ...
Komentarze