Wypełnianie pustki, kruszenie kamieni

"Kiedy piszecie, też chcecie uwolnić się od świata, nieprawdaż? Oczywiście, że tak. Podczas pisania tworzycie własne światy. Tak naprawdę mówimy o czymś, co można by nazwać twórczym snem." (Stephen King Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika)
Pisanie zawsze było moją odskocznią. Uwielbiam słowa za ich brzmienie, za sens, który nadają myślom, a przede wszystkim za magiczną moc, dzięki której wracam do tego, co było i jaka byłam ja. Pisanie stało się dla mnie sposobem na zatrzymanie czasu, uchwycenia ulotności chwil, subtelności uczuć i tych momentów, o których, kiedy przeminą, szybko się zapomina. Dlatego pisałam pamiętnik. Począwszy od szóstej klasy szkoły podstawowej, w miarę systematycznie, aż do końca studiów. Potem zdarzało mi się to coraz rzadziej, aż zamilkłam. Nie wiem dlaczego. Może zbyt dużo spraw na głowie i coraz mniej miejsca dla siebie i własnych potrzeb? Może to także wpływ Facebooka i możliwość dzielenia się swoim życiem poprzez zdjęcia i krótkie komunikaty odsunęły gdzieś w cień potrzebę pisania? A może po prostu najzwyklejszy strach? Bo o czym tu pisać, skoro tak trudno pozbierać myśli i być wobec siebie szczerym? Przecież wszystko miało być inaczej.  Jako dorosła Agnieszka jestem zupełnie inna niż ta, którą sobie wymyśliłam będąc nastolatką. Nie zrobiłam kariery naukowej, nie jestem bogata, ale za to wkurzająca i upierdliwa.  Chociaż z jednym wyszło mi lepiej niż się spodziewałam - nadal jestem w miarę szczupła, chociaż zakładałam, że w okolicach czterdziestki będę na nieustannej diecie, walcząc z nadprogramowymi kilogramami. A, i jeszcze wyszłam za mąż, chociaż tego nigdy nie planowałam.
W sobotę wieczorem, tknięta potrzebą przypomnienia sobie moich zmagań maturalnych, wyciągnęłam z pudła pamiętniki i zaczęłam je wertować w poszukiwaniu wpisów z maja 2000 r. Tak się zaczytałam, że przebrnęłam przez kawał mojego przeszłego życia. Po co był mi ten powrót? Karmienie się przeszłością jest podobno domeną starców... Wczytując się w swoje zapiski, wkraczając w tamte chwile młodzieńczych wspomnień, marzeń i przemyśleń chciałam nie tylko,  odtworzyć maturalne koszmary, ale przede wszystkim wrócić do przeszłości sprzed epoki Bartka i odnaleźć znowu siebie taką jaką byłam, zanim zaczęłam naprawdę kopać się z życiem. Przemierzając wzrokiem kartki pamiętnika chciałam przypomnieć sobie o tym, że kiedyś coś mnie wzruszało, pochłaniało, zajmowało i ekscytowało. Jakiej muzyki słuchałam z drżeniem serca, jakie książki czytałam zarywając noce. I jakie kierowały mną emocje. Bo tych ostatnio u mnie brak. Zaległa się we mnie pustka, która sprawia, że nic mnie nie cieszy i nie motywuje. Dni przeciekają mi przez palce. Skupiam się na prozaicznych czynnościach i na przetrwaniu do wieczora, by móc uciec w sen. I kamienieję od środka. Może to jakiś kolejny etap dochodzenia do siebie, ale boję się tego, że całkiem przestanę odczuwać cokolwiek. I będę tak trwać w jakimś letargu, marazmie i bezsilności. A tego nie chcę. Szkoda mi na to czasu. Dlatego, wracając do mojego świata zaklętego na kartach pamiętników, pragnę wypełnić tę pustkę i skruszyć kamienie. Aby znowu chłonąć świat wszystkimi zmysłami, aby poczuć w sobie radość istnienia, żeby po prostu tak naprawdę żyć pełnią życia, a nie tylko bezmyślnie trwać. Powoli odkrywam te elementy, które kiedyś składały się na moją wrażliwość i postrzeganie świata, a o których jakoś zapomniałam w tej dorosłości. Chcę wrócić do siebie. Znowu budzić się z nadzieją na dobry dzień i cieszyć się nim. Tak zwyczajnie. Czynię to metodą małych kroczków - słuchając utworów kiedyś tak dla mnie ważnych (np. "Dwa proste słowa" zespołu De Mono, "Trudno nie wierzyć w nic" i "Jutro możemy byś szczęśliwi" Raz Dwa Trzy, "Nastroje Jarosława Wasika, Wymyśliłem ciebie" w wykonaniu Grzegorza Markowskiego i Miki Urbaniak, "Qui sait" Solidays itd.), czytając wiersze ks. Jana Twardowskiego, Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej, Rafała Wojaczka, Agnieszki Osieckiej czy Romana Śliwonika. Próbuję ponownie zachwycić się pięknem ich brzmienia, odszukać sens i odnieść go znów do siebie. Mam nadzieję, że podziała. I wróciłam do pisania pamiętnika. Aby zdać relację z powrotu do swojego świata, z budzenia się do życia, z oswajania i poznawania siebie na nowo. Wracam do tworzenia świata, w którym nie będę bała się czuć.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Być kokietką, być kokietką...

Przewrotność losu

Książkowe drogowskazy