Przejdź do głównej zawartości

Zanim to zrobisz, zastanów się trzy razy

Patrzysz na mnie z zainteresowaniem, kiedy przechodzę przez ulicę. Uśmiechasz się mijając mnie na chodniku. Prawisz komplementy, na które albo uśmiecham się z wyniosłością i wtedy masz mnie za nieczułą i zimną kobietę zadzierającą nosa, albo reaguję ze złością, sprowadzając cię na ziemię i ukazując swoje mroczne oblicze. Musisz wiedzieć, że tani podryw działa na mnie jak płachta na byka, wyświechtane banały i ten sam zestaw słów powtarzany każdej kobiecie, obranej za obiekt podrywu, sprawiają, że wstępuje we mnie zło. Nie jestem z tych, które za wszelką cenę muszą uwiesić się na męskim ramieniu, aby czuć swoją wartość i atrakcyjność. Nie imponuje mi bycie kolejną zdobyczą, zabawką na jedną noc, foczką czy laską do zaliczenia. Nie potrzebuję być z kimś tylko dla tego, żeby uciec od samotności, a w gronie "sparowanych" znajomych nie być piątym kołem u wozu. I jeśli kiedykolwiek, w jakimś myślowym przebłysku intelektu, uczuć czy czegoś innego, przyjdzie ci na myśl, aby się ze mną umówić, przemyśl to sobie, nie dwa, ale trzy razy. A najlepiej od razu odpuść sobie ten niedorzeczny pomysł i tę fantasmagorię. Nie rób sobie złudnych nadziei, bo wymagania mam nader osobliwe i wysokie. I są one nie wynikiem jakiś kaprysów, ale życiowego doświadczenia, które pozbawiło mnie romantyczności, umiejętności bujania w obłokach, ale nauczyło pragmatyzmu, racjonalizmu i dystansu.
Jeżeli nadal bierzesz pod uwagę możliwość umówienia się ze mną (chociaż to zupełnie irracjonalne) zapamiętaj to sobie raz na zawsze: nie jestem sama. Mam córkę i ona zawsze będzie dla mnie najważniejsza. Jej zdanie liczy się dla mnie najbardziej i to jej potrzeby są dla mnie najistotniejsze. Wiedz, że gdyby mi przyszło wybierać pomiędzy nią a tobą, jesteś na przegranej pozycji. 
Kolejna istotna kwestia: nigdy nie deprecjonuj mojego byłego partnera. Nigdy nie oceniaj ani jego, ani naszej przeszłości. Nie opowiadaj mi też o swoich byłych partnerkach. I przenigdy nie porównuj mnie z nimi. Każdy ma swoją historię. Możesz mnie wtajemniczyć w swoją przeszłość, ale bez oceniania, bez stawiania mnie w pozycji sędziego, doradcy czy psychoterapeuty.  
Pamiętaj także, że moje życie jest najlepsze jakie mogłam stworzyć córce i sobie. I dobrze nam tak, jak jest. Nie uciekam od niczego. Biorę na klatę wszystko co niesie codzienność i nie muszę niczego nikomu udowadniać. Jest mi dobrze, wygodnie i swobodnie. Żyję według ustalonych przeze mnie reguł i wiem, że jest to dla mnie optymalnie. I takie warunki stworzyłam też córce. Jeżeli zaś chciałbyś wejść do tego naszego poukładanego świata  i zasłużyć na swoje miejsce w nim, musiałbyś się bardzo mocno wysilić. Bardziej niż wspinając się na Mount Everest. Najtrudniejsze zadanie jakie cię czeka - to udowodnienie, że z tobą będzie nam lepiej pod każdym względem I nie chodzi mi tu o aspekt materialny, bo nie potrzebuję sponsora. Musisz być obecny w naszym życiu, interesować się naszymi sprawami. Musimy czuć, że stoisz za nami murem, że możemy na ciebie liczyć. Musisz udowodnić, że jesteś przyjacielem, dobrym duchem i aniołem stróżem, bez którego to nasze poprzednie życie będzie wydawało się niepełne, smutniejsze i mniej przyjazne. I nie chodzi tu o deklaracje słowne, puste obietnice i piękne, ale bezpodstawne wyznania. Działaj. Poprzez swoje zachowanie i decyzje udowodnij, że zasługujesz na poważne traktowanie, a tym samym na to, aby zaprosić cię do naszego życia. Pokaż, że mam do czynienia z dojrzałym emocjonalnie facetem, a nie z rozmemłanym dzieciakiem, który nie wie czego chce i obraża się na cały świat, gdy coś nie idzie po jego myśli. Nie mam zamiaru być niańką.  
Nie zapominaj także o tym, jaka jestem. Silna ze mnie babka i niezależna. Nie dam się stłamsić, szantażować emocjonalnie, podporządkować się i uniezależnić. Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć. Jak mi staniesz na odcisk, potrafię się odpowiednio odwdzięczyć. I nie licz na to, że za wszelką cenę będę chciała zwrócić na siebie twoją uwagę i przypodobać się tobie wszelkimi możliwymi sposobami. Nie ze mną te numery. Nigdy taka nie byłam, a teraz jeszcze mocniej utwierdziłam się w przekonaniu, że dla żadnego mężczyzny nie zmienię ani siebie, ani swoich przekonań.  Ja lubię konkrety. Bez zbędnych ceregieli, "rzygania tęczą" i jakiś zagrywek typowych dla nastolatków. Albo wóz albo przewóz. Szkoda mi czasu na półśrodki, na nagrody pocieszenia. Albo jesteś gotowy zaryzykować i po prostu stać się kimś dla mnie ważnym, albo odpuść sobie już na etapie powstawania planu randki ze mną.
Jak widzisz trudne zadanie przed tobą. Nie ukrywam, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest ono niewykonalne. Dlatego nie boję się stanąć przed lustrem, spojrzeć sobie w oczy i przyznać się do tego, że będę sama. Ale taka już jestem. Szkoda mi życia na związki "na niby", na zabawę w miłość czy cokolwiek innego. I jeżeli kiedykolwiek, jakkolwiek  i gdziekolwiek przyjdzie ci na myśl zaproszenie mnie na randkę, zastanów się dobrze, nie dwa, ale trzy razy... 

Komentarze

Anonimowy pisze…
Piękne słowa, Pięknej i Mądrej Kobiety!!! Cisza, a z drugiej strony emocje nie do opanowania - to mieszanka wybuchowa, a Taka właśnie Jesteś - i nie zmieniaj tego. Każdy Twój wybór jest słuszny i za każdy mocno trzymam kciuki. Nie zapomniałam...

Popularne posty z tego bloga

Pozwolić listopadowi być listopadem

Jako że listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy i wolałabym albo go przespać w wygodnym łóżku, albo wyjechać do jakiegoś skąpanego w słońcu i cieple zakątka świata, moja aktywność życiowa spada w tym czasie do minimum. Ograniczam się do wykonywania niezbędnych czynności, bez niepotrzebnych zrywów, gwałtownych ruchów, radykalnyh zmian i bez entuzjazmu. Po prostu wegetuję. Taki czas... Nie wiem czy wpływ ma na to fakt, że wychodząc z domu do pracy jest jeszcze ciemno, a wracając  już się zmierzcha, a listopadowe dni składają się tylko z pobudki i zasypiania? Czy może to ogólny marazm, wchodzenie w stan zimowania świata przyrody czy po prostu jakieś zmęczenie? Stwierdzam, że nie lubię listopada w tym roku i już. Po prostu.  Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. Naprawdę. Rozpalałam świece zapachowe, ale przyprawiały mnie o senność i ból głowy. A poza tym szybkość ich wypalania, nie szła w parze z szybkością uzupełniania zasobów, więc na dłuższą metę mało to ekonomiczny spos...

Przewrotność losu

Kiedy byłam młoda i piękna, a było to jakieś 20 lat temu, myślałam, że nie ma nic lepszego niż poświęcić się karierze naukowej, a jeżeli już dane mi będzie założyć z kimś rodzinę, to zrobię to z mężczyzną, który wszystko zaplanuje, zorganizuje i będzie stał na straży bezpieczeństwa i dobrobytu tej najmniejszej komórki społecznej. O jakże wielką naiwnością się wykazałam w moim poprzednim wcieleniu! Jaką głupotą życiową byłam przepełniona i jakże niedojrzałym podejściem do realiów życiowych się kierowałam! Na szczęście jakiś palec boży wskazał mi inną drogę życiową i postawił na mojej drodze człowieka, który nauczył mnie niezależności, samodzielności i radzenia sobie ze wszystkim. Często psioczyłam w duchu na to, że muszę być "herszt-babiszonem" trzymającym w ryzach wszystkie codzienne sprawy, obowiązki i powinności, że nie mogę sobie pozwolić na beztroską egzystencję typu "leżę i pachnę", że muszę kopać się z życiem i brać się z nim za bary każdego dnia. Był to dl...

Być kokietką, być kokietką...

I w tym oto wpisie wyjdzie ze mnie megiera, zazdrośnica i babsko wredne, które nie potrafi docenić  starań przedstawicielek płci pięknej zarówno w rzucaniu uroków na bogu ducha winnych i nieświadomych mężczyzn, ani wszelkich prób zwrócenia na siebie ich uwagi, ani nawet  kompleksowych i zmasowanych działań mających na celu uczynienia z nich potencjalnych wielbicieli, a wręcz czcicieli kobiecego piękna. Z racji tego, że matka natura poskąpiła mi filigranowej budowy ciała, wrodzonego uroku, wdzięku i subtelności, wychodząc zapewne z założenia, że limit tego typu przymiotów został wyczerpany wciągu trzech pierwszych miesięcy 1981 roku, od zawsze z zazdrością spoglądałam na koleżanki, których aparycja stanowiła kwintesencję kobiecości. A uczucie to potęgowało się z chwilą, kiedy takie idealne istoty potrafiły umiejętnie rozsiewać swój czar i urok na otaczających je chłopaków. Niestety, ja tak nigdy nie miałam i przyznaję, że przemawia teraz przeze mnie frustracja i poczucie kr...