Przejdź do głównej zawartości

"Odlukrowywanie" świątecznego piernika

Atakowana z każdej możliwej strony tandetnymi bożonarodzeniowymi dekoracjami, wciąż tymi samymi świątecznymi piosenkami i sztucznie wyhodowaną szczęśliwością, nie potrafię odnaleźć magii Świąt Bożego Narodzenia. Im głośniej, barwniej, liczniej i niby radośniej wokoło, tym mniej we mnie oczekiwania i chęci przygotowania się do tych, idealizowanych przez telewizję i kolorowe czasopisma, chwil. Nie mam nastroju. Nie czuję atmosfery. Nie umiem obudzić w sobie ekscytacji i radości. Próbuję wracać do moich wspomnień z dzieciństwa i zastanawiam się nad tym, gdzie zapodziałam tę umiejętność cieszenia się przedświątecznym rozgardiaszem w domu, cudownymi aromatami wydobywającymi się z kuchni? Gdzie ukryły się podekscytowanie, niecierpliwe odliczanie dni do Wigilii i wyjątkowość tych kilku grudniowych momentów? Gdzie jest magia, o której wyjątkowości corocznie się przekonywałam, spędzając cudowne święta z najbliższymi? Zgubiłam, zapodziałam i zapomniałam... W natłoku spraw, w chaosie rzeczywistości, w coraz bardziej ciągnącej ku przyziemnym sprawom, dorosłości. Bo za dużo, za szybko, za pobieżnie... Świąteczne przygotowania?! Kiedy?! Jak?! Po co?! To tylko chwila... I już po wszystkim. Ale ten mój brak świątecznego entuzjazmu bierze się także z przecukrzonej i przelukrowanej tandety w reklamach, na sklepowych wystawach i czysto materialnym podejściu do celebrowania Bożego Narodzenia. Bo w tym roku choinka musi być większa, ozdoby zgodne z obowiązującymi w tym sezonie dekoratorskimi trendami, a lampki muszą oświetlić każdy centymetr domu. Bo oprócz zakupienia ton jedzenia i litrów napojów, trzeba wymienić garderobę, a przy okazji także meble. Bo jeszcze wizyta u kosmetyczki, fryzjera itp. W końcu ma być jak w reklamie, jak w katalogu, jak z bajki. Tylko pośród tego wszystkiego gubi się właśnie ta magia, cisza, oczekiwanie, bliskość i miłość. Przesłodzone obrazki stają się ideałem świąt, sterylna czystość domu i perfekcyjnie udekorowana choinka, zastępują ciepło i bliskość, a sztuczne uśmiechy modeli doskonale "zrobionych" przez sztab specjalistów, prawdziwość i szczerość uczuć. Przykre to i smutne... Dlatego w tym roku nie dam się złapać w trybiki komercyjnego bezmózgowia. Nie będę miała nowej sukienki, żeby wszystkim szczęki opadły przy wigilijnym stole, nie udekoruję wszystkich okien w mieszkaniu, żeby pokazać sąsiadom jaka jestem trendy, nie będę szaleć w supermarkecie i bezmyślnie napełniać wózek różnościami, których i tak nikt nie będzie w stanie zjeść. Skupię się na tym, co najważniejsze: na spędzeniu czasu z tymi, których kocham i podarowaniu im swojej uwagi, zaangażowania, a przede wszystkim miłości. Może dzięki temu poczuję czystą, dziecięcą radość z tych najpiękniejszych świąt, radość bez sztucznych dodatków i bez przesłodzenia, od którego może zemdlić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sześć lat później

Tego dnia nie zapomnę nigdy. I o tej porze roku, już zawsze będę wracać do momentu, w którym zmieniło się wszystko. Nie wymarzę wspomnień, chociaż o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć. Nie odetnę się od tego, co było, bo to część mnie... I pamiętam każdego dnia o wielkiej miłości, której dane mi było doświadczyć, o miłości, której nic ani nikt nie zastąpi. *** wszystko mija tylko ta tęsknota wraca nieproszona toczy się łzą po policzku  wyziera z wyblakłego dnia oprósza szarością wschód słońca jestem tu nadal bez ciebie niczym ptak śniący o nieboskłonie niczym ptak w klatce *** szukam ciebie zadzieram głowę podnoszę wzrok ku niebu krzykiem wołam do ciebie gdzie jesteś dlaczego słyszę tylko ciszę chcę cię czuć przy sobie potrzebuję twojego ramienia niech odgrodzi mnie  od pustki mego serca czy spoglądasz na moją nieudolną  próbę trwania nie słyszę nie czuję nie widzę  ciebie nie chcę żeby nie było niczego *** nie znam zaklęcia które mogłoby zawrócić czas nie mam mocy ...

Pozwolić listopadowi być listopadem

Jako że listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy i wolałabym albo go przespać w wygodnym łóżku, albo wyjechać do jakiegoś skąpanego w słońcu i cieple zakątka świata, moja aktywność życiowa spada w tym czasie do minimum. Ograniczam się do wykonywania niezbędnych czynności, bez niepotrzebnych zrywów, gwałtownych ruchów, radykalnyh zmian i bez entuzjazmu. Po prostu wegetuję. Taki czas... Nie wiem czy wpływ ma na to fakt, że wychodząc z domu do pracy jest jeszcze ciemno, a wracając  już się zmierzcha, a listopadowe dni składają się tylko z pobudki i zasypiania? Czy może to ogólny marazm, wchodzenie w stan zimowania świata przyrody czy po prostu jakieś zmęczenie? Stwierdzam, że nie lubię listopada w tym roku i już. Po prostu.  Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. Naprawdę. Rozpalałam świece zapachowe, ale przyprawiały mnie o senność i ból głowy. A poza tym szybkość ich wypalania, nie szła w parze z szybkością uzupełniania zasobów, więc na dłuższą metę mało to ekonomiczny spos...

Przewrotność losu

Kiedy byłam młoda i piękna, a było to jakieś 20 lat temu, myślałam, że nie ma nic lepszego niż poświęcić się karierze naukowej, a jeżeli już dane mi będzie założyć z kimś rodzinę, to zrobię to z mężczyzną, który wszystko zaplanuje, zorganizuje i będzie stał na straży bezpieczeństwa i dobrobytu tej najmniejszej komórki społecznej. O jakże wielką naiwnością się wykazałam w moim poprzednim wcieleniu! Jaką głupotą życiową byłam przepełniona i jakże niedojrzałym podejściem do realiów życiowych się kierowałam! Na szczęście jakiś palec boży wskazał mi inną drogę życiową i postawił na mojej drodze człowieka, który nauczył mnie niezależności, samodzielności i radzenia sobie ze wszystkim. Często psioczyłam w duchu na to, że muszę być "herszt-babiszonem" trzymającym w ryzach wszystkie codzienne sprawy, obowiązki i powinności, że nie mogę sobie pozwolić na beztroską egzystencję typu "leżę i pachnę", że muszę kopać się z życiem i brać się z nim za bary każdego dnia. Był to dl...