Powrót do przeszłości

Żeby było jasne - wiersze pisałam od kiedy zaczęłam opanowywać materię słowną, semantyczną i brzmieniową. Kiedy wodospady różnych emocji rozsadzały mi serce i szukając dla nich ujścia sięgałam po skrawek czystej kartki i długopis. Pierwsze próby były nieudolne i jak teraz czytam te moje wydumane i górnolotne zapiski, na moich ustach pojawia się ironiczny uśmiech pełen politowania i zawstydzenia.  Myślałam nawet, że tak już będzie z każdym moim tekstem... przefiltrowane przez czas, doświadczenia, coraz bardziej sceptyczny umysł i coraz mniej wrażliwe serce miały stać się w moim mniemaniu, świadectwem niedojrzałości, młodzieńczych, naiwnych i pozbawionych wirtuozerii słownej wierszokleckich fantasmagorii. Ale, jak to zwykle bywa, świat jest przewrotny i zaskakujący. Bo jakże tu nie być zaskoczoną, kiedy podczas ostatnich gruntownych porządków w mieszkaniu, w moje ręce wpadły dwa tomiki z czasów licealnych, w których znalazłam swoje wiersze. Z drżeniem serca, z ironią wypisania na twarzy zagłębiłam się w tą moja poetycką przeszłość, z którą pragnę się dzisiaj z Wami podzielić.
Mamy rok 1998. Z tego czasu pochodzą utwory, które do tej pory, jakimś dziwnym trafem, odpowiadają mojej wrażliwości i zadziwieniu światem.

Gdyby Bóg...

Gdyby Bóg dał mi
Taką moc, co zmieniałaby świat
Według mojej myśli,
To związałabym węzłem małżeńskim
Słońce i księżyc,
Motylom pozwoliłabym żyć do końca świata
I jeden dzień dłużej,
Ludziom pomieszkać w chmurach.
A tobie i sobie zostawiłabym ziemię całą,
Abyśmy mogli się odnaleźć.

***
Myśleć o tobie
To zmieniać ludzi w anioły
To namalować niewidzialność
To dać serce kamieniowi.

Mówić o tobie
To sprawić, że niemożliwe
Staje się możliwym
To zapalić w duszy każdego z nas słońce
To usłyszeć ciszę.

Czuć cię przy sobie
To dotknąć tego,
Co było nienamacalne
To dotrzeć na koniec świata
To odnaleźć Ariadnę.

Kochać cię
To uwierzyć w to
Co było nie do uwierzenia
To wzbić się w niebo jak Ikar
I nigdy nie spaść
To zrozumieć sens istnienia.


Pytali się

Pytali się mnie ludzie,
dlaczego moje włosy są jak kolorowa łąka?
Dlaczego w moich oczach jest tyle błyszczących gwiazd?
Pytali się mnie ludzie
dlaczego, gdy otworze usta,
Zamiast słów słyszą prześliczną piosenkę?

Moje włosy są jak kolorowa łąka,
Bo ty zaczarowałeś je swoim dotykiem,
W moich oczach jest tyle błyszczących gwiazd,
Bo wczoraj były jak morze radosnych łez.
Z moich ust zamiast słów płynie piosenka,
Bo dotknęła je magiczna moc pocałunku.

Rok 2000 - pamiętny, maturalny i pełen zawirowań. Wtedy też zaczęłam pytać, szukać i wątpić (co zostało mi do dzisiaj).

Dziękuję, że jesteś

Dziękuję, że jesteś
Bo nauczyłeś
Że dusza rogata
Umie wziąć na rogi,
Że oczy nie służą tylko
Do patrzenia
Albo nie patrzenia.
Bo nauczyłeś
Że łzy to niespełnione marzenia
A uśmiech pozorną radością.

Dziękuję, że jesteś
Bo nauczyłeś
Jak wierzyć w niemożliwe
I być z nadzieją na ty
Bo nauczyłeś
Jak dzielić, by łączyć
Brać, by dawać
Jak mówić prawdę prosto w oczy
I nie spuszczać wzroku.

Dziękuję, że jesteś
Bo nauczyłeś,
Że na każdą miłość
Jest odpowiedź.


Zwyczajnie bądź

Zwyczajnie bądź
Tylko tyle
W szarej codzienności
I zimnych porankach
Bądź
Choćby w koło już nikogo nie było
Bądź
Jakbyś świadczył o nieistnieniu śmierci
Bądź
Choćby wszystko mówiło o odejściu
Bądź mistyczny dla mej duszy
Kochający dla mego ciała
Bądź widoczny dla mych oczu
Bądź materialny i namacalny dla mych dłoni
Bądź
Może wtedy wygram
Nawet
Z wiatrakami.

Mijamy się

Mijamy się obojętnie
A jednak szukam
Twego spojrzenia
Pośród tylu innych
Mówimy do siebie
O tym, co wypada
Albo jest nieważne
dla każdego z osobna.
Układam więc sobie
W myślach
Co ci powiem
Gdy cię spotkam
Tego dnia,
 O którym nie wiesz
Jeszcze.

I potem znów mijamy się obojętnie
Udaje postacią całą
Jak bardzo dla mnie
Nie istniejesz.
Ale oczy nie dadzą się nabrać!

A wieczorem
Ponownie
Układam sobie w głowie
Co ci powiem...
Jutro...

Dedykowane Temu, który powinien wiedzieć...


Przyznam szczerze, że zadziwiłam się treścią tych zapomnianych przeze mnie utworów. Wróciły wspomnienia, cała gama uczuć, które może wyblakłe i spłowiałe, ale to właśnie one przypomniały mi o tym, że ta moja poetycka przeszłość  wcale nie jest tak odległa i mglista, jak mi się wydawało. A wiersze z młodości durnej i chmurnej mają w sobie coś z czym nadal się utożsamiam... Bo może daleko mi jeszcze do zramolenia i stateczności?





  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Być kokietką, być kokietką...

Przewrotność losu

Książkowe drogowskazy