Przejdź do głównej zawartości

Jesiennie, tęsknie i melancholijnie...

Dni stają się coraz krótsze... wieczory kuszą mnie wspomnieniami, nieprzeczytanymi książkami, nienapisanymi wierszami. Mrok snuje się za oknami podglądając mnie i próbując odgadnąć to moje zamyślenie... Poranki mgliste, chłodne i cierpkie, oddalające wspomnienie gorącego lata i każące mi trwać, bez względu na ten chłód, który dociera do serca... Jesień... dla mnie wiąże się z tęsknotą za ciepłem letnich dni, tęsknotą za magicznymi wieczorami pod rozgwieżdżonym niebem i tą niesamowitą beztroską, lekkością i otwartością, które budzą się pod wpływem gorących promieni słońca. Jesień... to wtedy wiersze wylewają się za mnie zamiast łez...

***
Milczę... szelestem liści
pod stopami,
uciekającymi 
z przestrachu,
niewiary,
niemocy.
I staję się milczeniem szelestnym
pośród nici pajęczych
tkanych z tęsknoty
za Tobą.



***
Lecieć... niesiona
październikowym tchnieniem
prosto w Twe ramiona
i spaść tak blisko
niczym kasztany pod stopy zakochanych.
I uniesiona Twoim spojrzeniem
zmienić się
w gorący oddech
letnich dni.


***
Odrywam spojrzenie
od Twoich słów,
zatykam uszy
na dźwięk Twojego głosu,
zamykam oczy przed głębią
Twojego spojrzenia.
 Tylko serce nie słucha - 
wyfruwa z piersi 
i mknie niczym ćma
w Twój blask tak kuszący ciepłem.


***
Czekam na dowód  istnienia
Twojego dla mnie,
łaknę powietrza, którym oddychasz,
śladów palców na mym ciele...
Nie czekam na słowa,
których dźwięk tłumi papier,
na sens jakikolwiek
w tej jesieni bezesensu... 
tej jesieni bez Ciebie.



Miłych jesiennych wzruszeń Wam życzę...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sześć lat później

Tego dnia nie zapomnę nigdy. I o tej porze roku, już zawsze będę wracać do momentu, w którym zmieniło się wszystko. Nie wymarzę wspomnień, chociaż o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć. Nie odetnę się od tego, co było, bo to część mnie... I pamiętam każdego dnia o wielkiej miłości, której dane mi było doświadczyć, o miłości, której nic ani nikt nie zastąpi. *** wszystko mija tylko ta tęsknota wraca nieproszona toczy się łzą po policzku  wyziera z wyblakłego dnia oprósza szarością wschód słońca jestem tu nadal bez ciebie niczym ptak śniący o nieboskłonie niczym ptak w klatce *** szukam ciebie zadzieram głowę podnoszę wzrok ku niebu krzykiem wołam do ciebie gdzie jesteś dlaczego słyszę tylko ciszę chcę cię czuć przy sobie potrzebuję twojego ramienia niech odgrodzi mnie  od pustki mego serca czy spoglądasz na moją nieudolną  próbę trwania nie słyszę nie czuję nie widzę  ciebie nie chcę żeby nie było niczego *** nie znam zaklęcia które mogłoby zawrócić czas nie mam mocy ...

Pozwolić listopadowi być listopadem

Jako że listopad nie należy do moich ulubionych miesięcy i wolałabym albo go przespać w wygodnym łóżku, albo wyjechać do jakiegoś skąpanego w słońcu i cieple zakątka świata, moja aktywność życiowa spada w tym czasie do minimum. Ograniczam się do wykonywania niezbędnych czynności, bez niepotrzebnych zrywów, gwałtownych ruchów, radykalnyh zmian i bez entuzjazmu. Po prostu wegetuję. Taki czas... Nie wiem czy wpływ ma na to fakt, że wychodząc z domu do pracy jest jeszcze ciemno, a wracając  już się zmierzcha, a listopadowe dni składają się tylko z pobudki i zasypiania? Czy może to ogólny marazm, wchodzenie w stan zimowania świata przyrody czy po prostu jakieś zmęczenie? Stwierdzam, że nie lubię listopada w tym roku i już. Po prostu.  Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić. Naprawdę. Rozpalałam świece zapachowe, ale przyprawiały mnie o senność i ból głowy. A poza tym szybkość ich wypalania, nie szła w parze z szybkością uzupełniania zasobów, więc na dłuższą metę mało to ekonomiczny spos...

Przewrotność losu

Kiedy byłam młoda i piękna, a było to jakieś 20 lat temu, myślałam, że nie ma nic lepszego niż poświęcić się karierze naukowej, a jeżeli już dane mi będzie założyć z kimś rodzinę, to zrobię to z mężczyzną, który wszystko zaplanuje, zorganizuje i będzie stał na straży bezpieczeństwa i dobrobytu tej najmniejszej komórki społecznej. O jakże wielką naiwnością się wykazałam w moim poprzednim wcieleniu! Jaką głupotą życiową byłam przepełniona i jakże niedojrzałym podejściem do realiów życiowych się kierowałam! Na szczęście jakiś palec boży wskazał mi inną drogę życiową i postawił na mojej drodze człowieka, który nauczył mnie niezależności, samodzielności i radzenia sobie ze wszystkim. Często psioczyłam w duchu na to, że muszę być "herszt-babiszonem" trzymającym w ryzach wszystkie codzienne sprawy, obowiązki i powinności, że nie mogę sobie pozwolić na beztroską egzystencję typu "leżę i pachnę", że muszę kopać się z życiem i brać się z nim za bary każdego dnia. Był to dl...