Poezją w listopadową mgłę

Ostatni mój wpis był doprawiony zbyt dużą ilością uszczypliwości... Ale nie będę się tłumaczyć i usprawiedliwiać. Napisałam, o tym, co leżało mi na sercu i uwierało myśli. 
Dzisiejszy zaś dzień nastroił mnie lirycznie, ale też melancholijnie. To chyba przez tę mgłę za oknem... 

***
Odkurzyłam z niedopowiedzeń
myśli moje,
przetarłam zamglone mrzonkami
oczy,
wywabiłam z umysłu
plamy wspomnień,
zdezynfekowałam serce...
- jesienne porządki
po lecie
z Tobą 
na horyzoncie.


***
Tkam codzienność
ze słodko-gorzkich wspomnień,
rozwijam całun zapomnienia,
by otulić Twój obraz,
a potem rozdrapuję  rany
i chcę wrócić do początku...
do dnia,
w którym zapragnęłam dotknąć Cię 
myślami.


***
Ślady Twych słów 
w mojej głowie,
jaskrawe migawki
przelotnych spojrzeń,
nic nie mówiący uśmiech 
i jeszcze
wspomnienie pragnienia,
o którym nie mogę zapomnieć - 
to kokon, 
w którym przeczekam do wiosny.


I wiecie co? Mam nadzieję, że ta wiosna szybko nadejdzie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Być kokietką, być kokietką...

Przewrotność losu

Książkowe drogowskazy