Najpierw był tzw. lizus pospolity. W szkole podstawowej, a może nawet w przedszkolu, można było zauważyć jednostki, które nadrabiały braki w edukacji służalczą postawą wobec nauczycieli. Jeśli nie było to uciążliwe dla otoczenia, można było takiego delikwenta zignorować i robić swoje. Potem pojawił się zaawansowany lizus, który nie tylko pragnął usilnie zabłysnąć, ale robił to kosztem szkalowania innych w oczach osób mających wpływ na różne dziedziny życia. Każdy z tych typów od zawsze budził moją odrazę, jakiś wewnętrzny dyskomfort oraz zdumienie nad brakiem podstawowych zasad moralnych. Jednak wstrząsu egzystencjalnego doznałam niedawno, kiedy przyszło mi skonfrontować mi moje wyobrażenie o zasadach współpracy z lud...
Zapiski różnej treści o tym, co mnie bezpośrednio dotyczy, zachwyca, porusza, niesie natchnienie, daje radość, ale także frustruje, denerwuje i uwiera.