Mocowanie się z życiem wychodzi jej perfekcyjnie. Każda jej rola, począwszy od matki, żony, przyjaciółki, siostry czy pracownicy zasługuje na Oskara. Życiowe zakręty pokonuje niczym Kubica, a kiedy się rozpędzi w ogarnianiu swoich, i nie tylko swoich, spraw, nikt i nic nie jest w stanie jej zatrzymać. W jednej chwili potrafi zapanować nad chaosem w mieszkaniu, przyrządzić obiad, odebrać kilka telefonów, pomóc dziecku w zadaniu, znaleźć klucz francuski, a przy tym jest uśmiechnięta i kobieca. Nie pozwala sobie na to, by w jej, ciągle zajętej, głowie zagnieździły się jakieś złe myśli, zwątpienie, czy uczucie zniechęcenia. A jeszcze do tego potrafi cieszyć się z małych rzeczy, doceniać to, co dało jej życie i zarażać optymizmem. No po prostu superwomen, chodzący perfekcjonizm... Jednym słowem, mamy przed sobą silną kobietę. Otoczenie zachwyca się jej zaradnością, umiejętnościami. Goście chwalą porządek w mieszkaniu i zastanawiają się w jaki sposób można pogodzić pracę, dom, dziecko, swoje pasje w taki sposób, nikt nie ucierpiał. A ona? Ma satysfakcję, dostaje skrzydeł i jeszcze mocniej eksponuje swoją siłę. "Jestem niezależna, samodzielna, mam zadbany dom, szczęśliwe dziecko, no i jeszcze męża"- myśli sobie zasypiając, po kolejnym zapracowanym dniu. I tak mija dzień za dniem. Zachwyt otoczenia znika, wszyscy przyzwyczajają się do tego, że mają w swoim otoczeniu kobietę doskonale odnajdującą się w meandrach rzeczywistości, umiejącą zachować równowagę w rozchwianej codzienności i panującej nad każdym aspektem swojego życia. Jej siła nie jest niczym nadzwyczajnym. Każdy przywykł do myśli, że kto jak kto, ale ona zawsze sobie poradzi. Tylko, że z czasem, silna kobieta, zaczyna odczuwać pewien dyskomfort. Samodzielne podejmowanie decyzji w imieniu innych i podnoszenie ich konsekwencji nie jest już takie zabawne, ciężar utrzymania rodziny coraz bardziej ciąży, a złudne poczucie niezależności ulatnia się z każdym wysprzątanym kątem, umytym talerzem i wyprasowanym ubraniem. Dyskomfort ten można zagłuszyć, można udawać, że wszystko jest w porządku, że to normalne. Silnej kobiecie nie przystoi marudzić, narzekać i użalać się nad sobą. Tylko, że pewnego dnia ta kobieta będzie miała dosyć. To "perpetuum mobile" , które widziało w niej otoczenie, zaczyna się psuć. Obowiązki, które do tej pory wykonywała z pewną dozą polotu i radości, stają się przykrym jarzmem, uwierającym z każdym dniem coraz bardziej. Z zazdrością spogląda na kobiety, które albo nie muszą pracować, bo mają od tego swoich mężów, albo pracują dla własnej satysfakcji, nie musząc całego swojego wynagrodzenia przeznaczać na rachunki i wyżywienie. Potem taka silna kobieta staje się coraz bardziej sfrustrowana, wycofana i jakaś taka osowiała i "przywiędła". Irytuje ją wszystko i wszyscy. Drażni najdrobniejszy pyłek kurzu, wielkość sypialni, w której nie może ustawić łóżka w taki sposób w jaki sobie wymyśliła, a przede wszystkim ma dość najbliższych, którzy nie dostrzegają tego, że nie radzi sobie z sobą i całym bagażem obowiązków i powinności ( które wzięła sobie na bary dobrowolnie, ale to nie znaczy, że z własnej i nieprzymuszonej woli) i którym przez myśl nawet nigdy nie przyszło zapytać czy sobie radzi. Coraz częściej płacze, gdzieś w ukryciu, podczas szorowania podłogi, albo mycia sedesu. I przychodzi taki piękny dzień, że niczego nie spodziewające się otoczenie dostaje obuchem w głowę, bo oto ta niezłomna kobieta się łamie. Ucieka w siną dal, zostawiając swoje dotychczasowe życie, porzucając mit "siłaczki". Albo rozpętuje huragan, po którym sprzątać muszą wszyscy. Albo rozwala całe swoje dotychczasowe życie w gruz i pył, siada na tych gruzach i czeka, aż ktoś w końcu jej pomoże. Albo też zwyczajnie przeprowadza z najbliższymi jej osobami szczerą rozmowę, ukazując swoją słabość, niedoskonałość i zmęczenie. Tylko czy to może przynieść jakieś pozytywne zmiany? Może na chwilę... w końcu i tak wszyscy stwierdzą, że to tylko chwilowy kryzys, bo przecież to taka silna kobieta jest.
Tego dnia nie zapomnę nigdy. I o tej porze roku, już zawsze będę wracać do momentu, w którym zmieniło się wszystko. Nie wymarzę wspomnień, chociaż o wielu rzeczach chciałabym zapomnieć. Nie odetnę się od tego, co było, bo to część mnie... I pamiętam każdego dnia o wielkiej miłości, której dane mi było doświadczyć, o miłości, której nic ani nikt nie zastąpi. *** wszystko mija tylko ta tęsknota wraca nieproszona toczy się łzą po policzku wyziera z wyblakłego dnia oprósza szarością wschód słońca jestem tu nadal bez ciebie niczym ptak śniący o nieboskłonie niczym ptak w klatce *** szukam ciebie zadzieram głowę podnoszę wzrok ku niebu krzykiem wołam do ciebie gdzie jesteś dlaczego słyszę tylko ciszę chcę cię czuć przy sobie potrzebuję twojego ramienia niech odgrodzi mnie od pustki mego serca czy spoglądasz na moją nieudolną próbę trwania nie słyszę nie czuję nie widzę ciebie nie chcę żeby nie było niczego *** nie znam zaklęcia które mogłoby zawrócić czas nie mam mocy ...
Komentarze